Poprosiłam kiedyś Mirka Hrynkiewicza – najbardziej baśniowego
i czarodziejskiego ze znanych mi Kronopiów, o balladę o Cieniu.
Bo mam w głowie – od lat nieustająco – taki sen.
Żeby tak zaśpiewać, jak się obraca Słonecznik – Girasole – Heliotrop.
Żeby tak zagrać, jak się zmienia światło i cień, gdy z Północy się leci, jedzie, płynie, idzie na Południe… I napisał mi. Nieustające źródło inspirujących dźwięków, zapachów i obrazów.
Ballada o Cieniu
(sł., muz. M. Hrynkiewicz)
Nie ma słońca w Gallivare,
noc polarna rządzi światem.
Pod dzwonnicą, pod zegarem
cień się z cieniem w warkocz splata.
Z kłębowiska się wyplątał
tylko jeden cień – odmieniec,
chce skosztować blasku słońca,
chce porzucić strefę cienia.
Nie idź cieniu na południe,
tam dla cienia jest za jasno.
Tam, w południe cienie chudną
i znikają w słońca blasku.
Nie usłuchał, odszedł nocą.
Wschód napotkał nad Bałtykiem:
z wody wstaje słońce złote
i z wędrowcem się spotyka.
Cóż za szczęście w słońce pędzić!
Dzień go zastał nad Kijowem,
Płonie Dniepr w kopułach cerkwi,
a on mniejszy o połowę.
Nie idź dalej na południe,
tam dla cienia jest za jasno.
Tam, w południe cienie chudną
i znikają w słońca blasku.
Nie usłuchał, o świtaniu
nad Bosforem witał słońce.
Świętej Zofii w pas się kłaniał
w blasku dnia oślepiającym.
Na południe, coraz dalej,
jak ta ćma, co w ogień leci…
Przed nim biała Jeruzalem,
a on mniejszy o trzy ćwierci.
Nie idź dalej na południe,
tam dla cienia jest za jasno.
Tam, w południe cienie chudną
i znikają w słońca blasku.
Nie usłuchał, nad Kairem
brzask go zbudził promienisty.
A on cienki, jak papirus,
jak widziadło – przeźroczysty.
Nad Saharą słońce w chwale,
w pełni niebiańskiego blasku.
Z cienia nic już nie zostało,
tylko szept w ziarenkach piasku:
„Nie żałuję Gallivare,
dziś, niczego bym nie zmieniał.
Chwila w słońcu więcej warta,
niż najdłuższe życie w cieniu.”
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…