Niewidzialna królewna

Niech każdy odnajduje swoje odbicia we właściwych lustrach 🙂

To jest bajka. Która była snem. I stała się piosenką. I stała się opowieścią, którą opowiadamy czasem, w szczególnych okolicznościach. Opowiadana brzmi dużo lepiej, niż czytana. A najlepiej brzmi, kiedy ją opowiada Iwona Sojka. No cóż, jakby co – zawsze można się przekonać. Dla dużych i małych. Czytajcie, słuchajcie, opowiadajcie…

Opowieść: Iwona Sojka
Piosenka: Niewidzialna Królewna – posłuchaj

Bajka o królewnie,
która dopiero u trzeciego fryzjera znalazła swoje odbicie.

Dawno, dawno żył człowiek, który w domu zawsze miał dwie łyżeczki cukru. Ile herbat by nie wypił, ilu gości nie częstował,
cukiernica nigdy nie była pusta.
Człowiek, zwany Markiem Dwucukrym miał długie palce, wielkie uszy
i oczy głęboko schowane za cieniem nosa. Co dzień rano wysuwał nos spod kołdry i sprawdzał temperaturę i wilgotność otaczającego go zewsząd powietrza. Chwilę leżał z zamkniętymi, w głębinach, oczami szukając pięknego słowa na dzień dobry. Różne to były słowa, bo Marek Dwucukry każde słowo uważał za piękne.
Tego dnia na dzień dobry przyszło do niego „lustro”.
Uśmiechnął się wstając, bowiem tuż przy łóżku zobaczył swoje zacienione oczy w ogromnym lustrze wiszącym na ścianie.
Lustro – pomyślał i z radością poczłapał do kuchni na swoją poranną porcję cukru w herbacie.
Dzień był z tych długich od samego rana. Był czas na patrzenie przez okno, na słuchanie bzyczących much, na zerkanie z ukosa na trawę rosnącą nieustannie od wiosny do jesieni, na spacer z kubkiem pełnym ciepłej słodyczy wzdłuż ściany do samych drzwi. A tam był czas zobaczyć długie palce w lustereczku wiszącym na framudze.
Marek miał czas zobaczyć tego dnia wszystko, na co popatrzył.
Był zadowolony, wiedział, że dziś jest TEN DZIEŃ. Nie wiedział tylko, co mu przyniesie.
Po herbacie poszedł do pracy, do ciepłego, maleńkiego salonu, gdzie zmieniał ludziom odbicie. Był fryzjerem, potrafił dostrzec w każdym jego własną prawdę i umiał ją polubić.
„Dziś święto lustra” napisał wielkimi literami na szybie, założył białą marynarkę i usiadł czekając na klientów.
Długo nikt nie przychodził, więc fryzjer Dwucukry miał czas rozmyślać o tym i owym nie zatrzymując się długo nad niczym.
Wtem drzwi zaskrzypiały i na progu stanęła dziewczyna.
Ani kim była, ani jaka była nie można było zobaczyć, jakby pokryto ją niewidzialną zasłoną.
Trzeba było dużo cierpliwości i wyobraźni by dostrzec, że jest.
Fryzjer Marek przywitał ją swoim dzisiejszym słowem – Dzień  Lustra
i posadził na fotelu. Wtedy dziewczyna się odezwała.
Głos miała wysoki i cichy, a przy tym mówiła jak uśmiechnięta.
– Szukam swojego odbicia, bardzo mi go brakuje, już nie pamiętam, kiedy widziałam je ostatnio. Budzę się w swoim pałacu i nie mogę się znaleźć. W każdym lustrze jestem inną osobą. Dziś na przykład w jednym lustrze miałam wąsy i długie czarne bokobrody, w drugim niosłam półmiski z sałatkami na śniadanie, trzecie lustro pokazało mnie w groszkowej sukience, wokół głowy miałam pukle kręconych rudych loków. Umęczona już jestem swoim niepewnym wyglądem. Mędrzec, którego mój ojciec uwielbia poradził, aby iść do fryzjera.
– Oni potrafią patrzeć na to co z wierzchu, może i Twoje odbicie znajdą- tak powiedział.
Błąkam się więc po ulicach od rana, a dzień dziś taki długi, na wszystko mam czas w drodze,
Byłam już u dwóch- lekko posmutniał jej uśmiech.
Odpocznę tu, posiedzę.
Marek Dwucukry przepełnił się dźwiękiem królewny, zobaczył, czego nikt opisać nie umie,
Rozświetlił się i rozsądził, stracił zmysły i zyskał mądrość.
Wielkie palce ujęły delikatny, kruchy grzebień i pelikanowe nożyce.
Powoli, nie patrząc w lustro nachylił się i zaczął.

Ciach, ciach,
Ciach, ciach,
Niewidzialna królewna,
Królewna bez odbicia
Królewna oj, niepewna
Królewna Dałamiczas

Zanucił na siedem, ucieszywszy się imieniem, które znalazł.
– Królewna Dałamiczas – podśpiewywał.
Wtedy stała się przedziwna historia, królewna zaczęła wyłaniać się w lustrze. Najpierw kontury, zarys, jakby wychodziła z mgły. Powoli zbliżał się nos, policzki, usta, czoło, brwi, rzęsy. Fryzjer Marek spojrzał w lustro. Co zobaczył?
Zobaczył odbicie królewny, zobaczył królewnę prawdziwą.
A ona w to uwierzyła.
Od tej pory w pałacowej cukiernicy zawsze są dwie łyżeczki cukru.